Zmarła Olga Gajdeczko

W wieku prawie 105 lat zmarła w ośrodku Tabita pani ś.p. Olga Gajdeczko, najstarsza członkini naszej Parafii. Pogrzeb odbędzie się 28 stycznia (poniedziałek) o godz. 12:00 na Cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy ul. Młynarskiej.

 

Olga Gajdeczko z. d. Bajer

ur. 7 lutego 1908 r. w Warszawie

matka: Lidia Filipp

ojciec:  Andrzej Bajer

 

rodzeństwo: s+p. Helgard Bajer

s+p. Natalia Szyrle z. d. Bajer

Olga była najstarszym dzieckiem Andrzeja i Lidii.

Ojciec Olgi posiadał w Warszawie na Kamionku pracownie dziewiarską. Zatrudniał ok. 80 osób. Żyło im się dostatnio. Gdy Olga miała zaledwie 6 lat umarła jej matka. Ta maleńka dziewczynka zapamiętała na całe życie to traumatyczne przeżycie. Utkwił jej w pamięci następujący moment:  służąca przyniosła ją do Mamy – obie wiedziały, że dzieje się coś złego. Mama, żegnając się z dziećmi, najdłużej do serca tuliła ją – najstarszą z rodzeństwa. Olga przyjęła to jako powierzone jej przesłanie sprawowania opieki nad słabszymi w rodzinie. Tak się też zachowywała całe życie.

Szkołę Powszechną – parafialną ukończyła w Warszawie. Gimnazjum w Łowiczu, gdzie  dziadkowie ze strony matki posiadali majątek. Po wojnie podjęła studia humanistyczne, niestety je nie ukończyła.

Całą młodość do czasów wojny wspólnie z ks.Karolem Jadwiszczokiem i Mieczysławem Rugerem spędziła angażując się w pracę na rzecz biednych dzieci i starców. Pracowała aktywnie również w „Niedzielnej Szkółce” przy Parafii Św. Trójcy w Warszawie, z którą była związana do śmierci.  W parafii poznała swojego męża –  Bogumiła Gajdeczko – ewangelika ze Śląska. Ślub w swoim kościele wzięła z nim tuż przed wojną 3 sierpnia 1939 r.

W czasie wojny, do wybuchu Powstania  Warszawskiego 1944 r. pracowała i przebywała w Warszawie. Mąż jej był zaangażowany w działalność  na rzecz Armii Krajowej. Po ewakuacji ludności z Warszawy tułała się po Polsce. W tym czasie zapadła na gruźlicę. Był to trudny okres. Po wojnie wraz z mężem znalazła schronienie u ks. dr. Wojaka w Częstochowie. Wspólne rozmyślania i modlitwy wspominała jako najlepsze lekarstwo dla odzyskania nadziei i wiary w lepszą przyszłość.

Ta lepsza przyszłość nadeszła.

Na początku lat 50 – tych zamieszkali w swoim własnym domu w Kobyłce pod Warszawą. Mieszkała tu już jej siostra Natalia wraz z rodziną, wkrótce zamieszkał też brat Helgard z żoną i córkami. Wszyscy mieszkali niedaleko siebie. Olga z Bogumiłem jako małżeństwo bezdzietne chętnie uczestniczyli w opiece nad dziećmi w rodzinie. „Wujek” znany był jako lider zabaw dziecięcych i swawoli . U nich odbywały się wszystkie wigilie i każde święta. Wzajemnie obchodzili rocznice ślubu i każde urodziny. Olga opiekowała się nimi wszystkimi skupiając całą rodzinę wokół siebie.

Małżeństwo Gajdeczków zaraz po wojnie podjęło aktywną pracę w parafii.

Uczestniczyli w odbudowie Świątyni, śpiewali w chórze. Bogumił przez wiele lat był członkiem Rady Parafialnej, a nstępnie Kuratorem Diecezji Warszawskiej. Pełnił też funkcję Kierownika Cmentarza Ewangelicko-Augsburskiego przy ul. Młynarskiej.

Olga ukończyła kursy księgowości i podjęła prace jako starsza księgowa w Polskim Radio. Była cenionym i nagradzanym pracownikiem – stamtąd odeszła na emeryturę.

Cały czas pracowała społecznie pełniąc różne funkcje w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej. Była zaangażowanym łącznikiem między gminą, a potrzebującymi i biednymi ludźmi w Kobyłce.

Mimo, że pożółkły dyplomy i podziękowania, zachowała się wdzięczna pamięć u tych, którym zawsze spieszyła z pomocą.

Kierowała się w życiu dekalogiem.  Czytali z mężem Biblię i śpiewali pieśni kościelne (w domu było pianino). Ich rodzinną pieśnią śpiewaną od dzieciństwa przy wszystkich wzniosłych uroczystościach jest pieśń „ Za rękę weź mnie Panie i prowadź sam”, którą złączeni za ręce wszyscy zaśpiewali dostojnej 100 letniej jubilatce w dniu jej święta i później w następne rocznice urodzin.

Ona i on – prostolinijni, prawi ludzie. Jego już zabrakło chociaż był 8 lat od niej młodszy.(zmarł  w sierpniu 1997 r.) Ona nadal wiodła życie skromne, spokojne otwarte dla innych.

Od maja 2007 r. Olga przebywała w Ewangelickim Domu Opieki „Tabita” w Konstancinie. Mimo sędziwego wieku znajdowała siły, by odwiedzać i pozdrawiać członków swojej drugiej, dużej rodziny Tabitańskiej. Olga długo zachowywała samodzielność, logiczny umysł i sprawne myślenie. W miarę upływu lat jej witalność malała i dwa ostatnie lata spędziła praktycznie na leżąco w łóżku. Rodzina, a także syn pastora Jadwiszczoka z żoną, byli jej częstymi gośćmi, a ona cieszyła się ich bliskością. Miała w sobie ogromne pokłady cierpliwości i niezłomną wiarę. Nie narzekała. Tą postawą dawała nam lekcję pokory.

Jak streścić to jej piękne życie ? Oddaje to motto:

czyń to, co możesz, za pomocą tego, co masz, tam gdzie jesteś”

Zmarła 23 stycznia 2013 r. w ciszy i spokoju przeżywszy 104 lata i 11 miesięcy.

Najstarszą seniorkę rodu spinającą trzy pokolenia

Żegna w imieniu wszystkich wiersz bratanicy:

 

Śpij spokojnie

Usnęłaś

Patrzę na Ciebie

Wiem, czuję, doświadczam

Przepływa przez Ciebie

Strumień przeznaczenia

Jak muzyka przez instrument

Jak rzeka przez śluzę

Jak wiatr przez swoje tunele

Usnęłaś tak głęboko  –

Patrzę na Ciebie

Zakodowana w wieczności

Byś nie wybrzmiała

Nie zgasła dzisiaj

Nie znikła na zawsze

Twój oddech zmierzony

Sen śniony, Stopy w drodze

Usnęłaś

Patrzę na ciebie

Śpij spokojnie