Doskonała sztuka powinna drażnić i zaczepiać – rozmowa z prof. Stanisławem Bajem

23 marca br. w rektoracie Akademii Sztuk Pięknych (ASP) w Warszawie podpisana została umowa o partnerstwie między ASP a Parafią Ewangelicko-Augsburską Świętej Trójcy w Warszawie. Ze strony uczelni umowę sygnował rektor JM prof. Ksawery Piwocki oraz prof. Stanisław Baj, prorektor, od ponad roku współpracujący z Parafią w ramach projektu „Noc Muzeów”. Parafię reprezentował ks. Piotr Gaś. Umowa przewiduje poszerzenie współpracy także na inne wydarzenia kulturalne. Zachęcamy do lektury wywiadu z prof. Bajem nt. relacji sztuki i religii.

Często pojawia się opinia, że sztuka współczesna zatraciła zdolność uniwersalnej komunikacji i potrafi się realizować tylko jako sztuka abstrakcyjna. Czy w Pańskiej ocenie diagnoza ta jest prawdziwa?

Należałoby najpierw wyjaśnić co rozumiemy pod pojęciem sztuka abstrakcyjna. Budowanie i realizacja abstrakcji w dziele twórczym jest czymś naturalnym. W każdym dziele sztuki element abstraktu zawsze istnieje i nie ma w tym nic złego. Myślę, że sprawa byłaby problematyczna, gdyby sztuka współczesna miałaby poprzestawać tylko na tym etapie, który nie nazywałbym abstrakcją, a raczej kwestią formalną bez głębszej treści

A więc przysłowiowa 'sztuka dla sztuki’?

Sztuka dla sztuki nie jest rzeczą złą, gdyż pomaga rozwijać zdolności językowe i percepcyjne, dlatego też nie widziałbym tutaj konfliktu z duchowością. Uważam, że jest to jeden z elementów komponujących dzieło sztuki w ogóle. Niewątpliwie jednak zajmowanie się wyłącznie sferą materialną prowadziłoby donikąd. W każdej epoce miało miejsce swoiste odchylanie się wahadła znaczeń pewnych pojęć, a era szybkiej komunikacji odbiła tutaj dość mocne piętno. W końcu ów dynamizm nie ułatwia pracy wewnętrznej, odkrywania tego, co jest „pod spodem”, czy stawiania fundamentalnych pytań o sens życia i istotę człowieka. Jeśli w sztuce zabraknie elementu duchowości to wówczas staje się ona niepełna. Trudno jest jednoznacznie określić relacje między sztuką a duchowością, co pokazuje m.in. istniejący od lat 60. XX wieku w sztuce nurt nazywany konceptualizmem, według którego już sama koncepcja lub myśl jest dziełem sztuki.

Religia i sztuka przenikają się na wielu obszarach życia społecznego. Czy Pańskim zdaniem sztuka jest w stanie coś zaoferować religii i odwrotnie? A jeśli tak, to w jaki sposób można – mówiąc nieco obrazowo – uchronić autonomię sztuki i religii tak, aby każda z nich, przy wszystkich współzależnościach, pozostały sobą, wierne swojemu „powołaniu”?

Tutaj znów pojawia się pytanie, czym jest lub czym powinna być sztuka religijna. Czy jest to sztuka, która tylko inspiruje, powoduje, że się zatrzymujemy wobec stworzonego dzieła lub obiektu? Osobiście uważam, że każde dzieło sztuki, które ma swoją głębię, etyczno-moralne zaplecze może być również religijnym dziełem sztuki. W Kielcach funkcjonuje świetna galeria założona przez Leszka Mądzika, twórcę Lubelskiej Sceny Plastycznej KUL, który na prośbę władz kościelnych stworzył galerię sztuki religijnej z obrazów pochodzących z codzienności, nie wzbudzających na pierwszy rzut oka religijnych skojarzeń. Powstała wyjątkowa sfera, w której możemy spotkać się ze sztuką, zawierającą najgłębszy element ludzki, więcej, afirmację ludzkich dociekań.

Pan Profesor zasiada w radzie przy rzymskokatolickim metropolicie warszawskim kardynale Kazimierzu Nyczu, zajmującej się punktami przecięcia między religią a sztuką. Powstaje zatem pytanie jak bardzo sztuka może być elementem czy wręcz instrumentarium działań duszpasterskich. Powraca tutaj również pytanie o niezależność sztuki, czy nie grozi jej zredukowanie do narzędzia religijnego przedsięwzięcia, jeśli staje się nośnikiem religijnych treści?

Wszystko zależy od tego, w jaki sposób dzieło sztuki istnieje, jak jest zbudowane i jakie treści przekazuje. Tak naprawdę, przez tysiąc lat do XIX wieku znaczna część sztuki miała charakter sakralny. To były zamówienia na bardzo konkretne tematy i do konkretnych miejsc.

Podobnie było z filozofią, która najpóźniej od oświecenia rozpoczęła proces ‘wyzwalania się’ od religii.

Oczywiście, ale związek sztuki z religią nie musi wcale oznaczać ograniczenia. Całość zależy od tego, jakie pytania będziemy stawiać i co później z tym zrobimy – dotyczy to pytań o sens ludzkiej egzystencji, ale również o głębszą perspektywę, mistyczną. Także dziś możemy napotkać na wspaniałe, doskonałe wręcz dzieła sztuki – malarstwa i architektury – które niosą ze sobą duchowe treści. Takim niepodważalnym artystą malarzem, który spełniał wszystkie wymogi i uwarunkowania artystyczne był Jerzy Nowosielski. Jego sztuka zakorzeniona była w dawnej tradycji, od strony formalnej spełniała wymogi nowoczesności, potrafiąc jednocześnie wydobyć głęboki sens duchowy.

Użył Pan sformułowania ‘doskonałe dzieło sztuki’ natomiast słyszmy często o tym, że w sztuce i przestrzeni publicznej mamy coraz więcej kiczu. Zapytam nieco przewrotnie, czy również kicz nie posiada istotnej funkcji religijnej? Wprawdzie nieodpowiednie byłoby mówienie o ‘kiczu artystycznym’, ale…

Dlaczego? Oczywiście, że można mówić o kiczu artystycznym! Trudno jest obecnie rozmawiać o kiczu, a jest to związane z wewnętrznym uwarunkowaniem. Wiele zależy od tego, w którą stronę chcielibyśmy pójść. Sztuka współczesna również zajmuje się kiczem jako materią wziętą do zaistnienia dzieła sztuki. Być może ten kicz – szczególnie w formie ludowo-ulicznej – może zafunkcjonować w innym kontekście jako tworzywo do czegoś innego i głębszego, nie będąc jednak sam w sobie ani obiektem kultu, ani czymś szczególnie wzniosłym. Niewątpliwie jednak istotne jest to, aby dzieło sztuki religijnej skłaniało do zastanowienia i głębszego przeżywania własnej egzystencji. Dzieje się to zawsze na różnych poziomach – koresponduje to również z fenomenem wiary, która nie posługuje się w całości intelektem, ale również intuicją, przeczuciem, zmysłem. Jestem jednak za tym, aby sztuka, oprócz wymiaru duchowego, charakteryzowała się odpowiednim poziomem estetyzmu, nawyku uszlachetniania się. A więc nie chodzi tylko o religijną ekstazę, ale również o pytania, które nie są łatwe i nie zawsze dotykają sfery duchowości. To jest dla mnie doskonałe dzieło sztuki, które drażni, zaczepia, kłuje.

To, co Pan wspomniał kojarzy mi się z ikoną, bo przecież zadaniem ikony nie jest to, aby człowiek tylko się nią tylko zachwycał, ale ikona, ze względu właśnie na swoją ogromną wartość religijną, jest wkroczeniem w przestrzeń innego świata, stawiającego człowiekowi fundamentalne pytania.

Stąd też krzywdzące są opinie czy postawy wobec ikony, traktowanej tylko jako dzieło sztuki. Nowosielski miał dość kategoryczny osąd, dotyczący miejsca ikony. Przekonywał, że ikon nie powinno się oglądać na różnych wystawach, bo wówczas jest ona ogołocona ze swojego naturalnego środowiska, ponieważ wszystkie inne elementy dopowiadają niewypowiedziane treści, wraz z ikoną stanowią pełnię. Chociaż trzeba też pamiętać, że doskonałe dzieło sztuki w każdych warunkach się obroni.

Od wielu lat jest Pan odpowiedzialny za wychowywanie kolejnych pokoleń młodych artystów. Badania socjologiczne pokazują, że młodzież coraz bardziej, nawet w Polsce, ulega wpływom sekularyzacji, następuje dość wyraźny proces zobojętnienia na treści religijne. Czy Pan wśród swoich studentów obserwuje malejące czy rosnące zainteresowanie religią?

W ciągu ostatnich kilku lat wyraźnie obserwuję wzrost zaciekawienia religią. Często zdarza się, że młodzi ludzie przychodzą już po innych studiach, z odpowiednim bagażem doświadczeń, zróżnicowaną optyką postrzegania świata i zagadnienia religijne odgrywają tutaj niemałą rolę. W szkole artystycznej istnieje w ostatnich latach pewna tendencja, czy wręcz potrzeba szybkiego zaistnienia i popularności, co powoduje, że obiera się drogę na skróty, zaniedbując sferę duchową, która wymaga odpowiedniego przygotowania i długiej, mozolnej pracy nie zawsze na widoku, a bardzo często w cieniu, w tym pracy ze sobą i nad sobą. Jednak pojawiają się młodzi ludzie, którzy chcą zaprzeczać temu dość powszechnemu trendowi. I to mnie bardzo cieszy – w mojej pracowni mam kilka takich osób, które zadają trudne i niewygodne pytania. Nie jest tak źle! Może jest to też miara pewnego balansu, bo jeśli jest czegoś w nadmiarze, to są ludzie, którzy nie zgadzają się z tym i chcą to zmienić. W naturze artysty malarza, rzeźbiarza, grafika – takiego prawdziwego z powołania – rodzi się sprzeciw na to, co powierzchowne i płytkie. Dotyczy to również sprawy sumienia, dochodzenia do prawdy.

Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie od co najmniej roku współpracuje ze stołeczną Parafią Ewangelicko-Augsburską Świętej Trójcy. Jaki jest cel tej współpracy?

Między innymi to, aby w sposób nienachalny, ale jako możliwość pokazać młodemu człowiekowi coś co jest inne, jak choćby w Lutheraneum, w podziemiach kościoła Świętej Trójcy, które jest zupełnie innym miejscem niż warszawskie galerie – lepsze lub gorsze. To miejsce jest naznaczone wspaniałą historią i duchowością. Nawet jeśli to spotkanie nie zadziała na młodego człowieka od razu, to jednak i tak zasieje ziarno refleksji. To jest dla mnie najważniejszy element współpracy. Historia i architektura są bardzo ważne, ale nie tylko. Gdy podjęliśmy wspólne wyzwanie zagospodarowania przestrzeni od kopuły do Lutheraneum, to wyzwoliło to w ludziach ciekawą energię powstającą z wielu pytań. Jest jeszcze ważna kwestia. Współgospodarze kościoła Świętej Trójcy – mówię współ, bo w końcu jest tam jeszcze najważniejszy Gospodarz, Pan Bóg – są niezwykle otwarci na różne wydarzenia artystyczne. To szalenie ważne – chodzi o delikatność w zetknięciu się z tym, co inne, czasami odmienne.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

rozmawiał Dariusz Bruncz

***

prof. Stanisław Baj – studia artystyczne odbył w latach 1972 – 1978 na Wydziale Malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplom z wyróżnieniem uzyskał  w  1978  roku u  profesora Ludwika  Maciąga. W 1990 r. objął Pracownię Rysunku w Katedrze Malarstwa i Rysunku prof. Gostomskiego. W 2002 r. otrzymał tytuł profesora macierzystej uczelni. Sprawuje godność prorektora. Zaliczany jest do grona najwybitniejszych reprezentantów polskiej sztuki współczesnej.