Obóz młodzieżowy w Sorkwitach

W dniach 15-24 lipca 2014 roku odbył się już po raz piąty obóz młodzieży ewangelickiej w Sorkwitach na Mazurach. Tym razem dołączyła do nas też nieliczna, lecz silna grupa z Poznania oraz Kłodzka. Opiekowali się nami Maria Marczyńska-Tomaszewska i ks. Marcin Kotas.

Warszawska grupa spotkała się we wtorek 15 lipca o godzinie 6 rano na Dworcu Zachodnim, skąd PKS-em wyruszyła w długą i męczącą podróż do Sorkwit. Po niemal pięciu godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Powitała nas piękna pogoda, która towarzyszyła nam potem przez cały obóz.

Po rozpakowaniu swoich bagaży w domkach, poszliśmy na spacer zapoznawczy po Sorkwitach, aby pokazać nowym obozowiczom tę malowniczą miejscowość. Po kolacji kadra zorganizowała nam wieczór zapoznawczy z grami i zabawami integracyjnymi. Obóz był wręcz naszpikowany atrakcjami. Wiele czasu spędzaliśmy nad jeziorem, które dawało nam trochę wytchnienia od panującego upału. Jednak nie mogliśmy leżeć do góry brzuchami cały dzień – kadra zapewniała nam zajęcie od rana do wieczora, pozwalając nam jedynie na sjestę po każdym posiłku. Braliśmy udział między innymi w konkursie kulinarnym „Master House”, w którym mieszkańcy każdego domku musieli wykazać się inwencją i talentem kulinarnym przy bardzo ograniczonym budżecie. Były również już niemal tradycyjne dla naszych obozów dramy przygotowywane przez obozowiczów – w tym roku tematy były głębsze niż w latach wcześniejszych, np. „Uczciwa kłótnia małżeńska”, „Człowiek w świecie pieniędzy” czy „Sztuka wyrażania gniewu”. Tworzyliśmy również sztukę użytkową z puszek po napojach – stworzyliśmy przybory kuchenne, grill, kapelusz oraz niezapomniane MT-1, które towarzyszyło nam do końca wyjazdu.

Jednak nie cały czas spędzaliśmy w Sorkwitach. Byliśmy na dwóch wycieczkach – najpierw w Giżycku, gdzie podziwialiśmy monumentalną Twierdzę Boyen i wypoczywaliśmy na miejskiej plaży, a następnie w Mrągowie – tam mieliśmy udać się do parku linowego, o którego zamknięciu nikt nie wiedział – ani internet, ani informacja turystyczna, ani tym bardziej my. Za to przy okazji zobaczyliśmy miasteczko country i w ramach rekompensaty kadra zaprosiła nas na lody i ciepłe jedzonko, zależnie od preferencji obozowicza. Kiedy wracaliśmy z Mrągowa złapał nas deszcz – jedna z dwóch takich krótkich orzeźwiających chwil całego obozu. Warto również wspomnieć o naszych dwóch wycieczkach kajakowych. Niezapomniane przeżycia pozostawiły ślad nie tylko w naszych wspomnieniach, ale i mięśniach – wróciliśmy wymęczeni, ale szczęśliwi.

Mimo różniących się atrakcji każdego dnia powtarzaliśmy pewne stałe punkty programu: trzy wspaniałe posiłki, poranna modlitwa po śniadaniu ze wspaniałą oprawą muzyczną oraz wieczorne spotkania, kiedy to rozmawialiśmy, oglądaliśmy filmy i dobrze się bawiliśmy, raz nawet zabawiliśmy się w karaoke. W wolnym czasie śpiewaliśmy, korzystaliśmy z miejskiej siłowni, graliśmy w siatkówkę, badmintona, graliśmy w gry planszowe i karciane oraz dzwoniliśmy do stęsknionych za nami rodzin i przyjaciół.

Ostatniego wieczoru zrobiliśmy pożegnalne ognisko z grillowaniem i grami, odbijaliśmy swoje dłonie oraz podpisywaliśmy się na pamiątkowych koszulkach. Obóz jak zawsze uważamy za bardzo udany i liczymy na to, że za rok również uda nam się pojechać razem na wakacje. Nawiązaliśmy nowe znajomości, pogłębiliśmy stare i przede wszystkim miło spędzaliśmy czas pod czujnym okiem naszej kochanej kadry.

Kasia Hasiuk i Kajetan „Alfik” Latos