16 wrz 69. rocznica spalenia kościoła Świętej Trójcy
16 września br. mija 69. rocznica spalenia kościoła Świętej Trójcy. Tradycyjnie zapraszamy na chwilę zadumy i modlitwy podczas nabożeństwa Słowa Bożego, które zostanie odprawione dzisiaj o godzinie 18:00.
Poniżej zamieszczamy wspomnienie ks. dra Tadeusza Wojak, dotyczące zdarzeń sprzed 69 lat. Tekst, podobnie jak i inne artykuły na ten temat znajdują się w Jubileuszowym Informatorze Parafialnym.
Ks. dr Tadeusz Wojak
POŻAR KOŚCIOŁA
…Kilka razy dziennie powtarzały się naloty. Słyszeliśmy warkot samolotów, świst spadających bomb, huk wybuchów i łoskot walących się domów. Nieraz było to bardzo blisko. Artyleria hitlerowska bombardowała miasto. W pobliżu był budynek sztabu generalnego i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w Ogrodzie Saskim stały nasze działa przeciwlotnicze. Ostrzeliwano więc nasza dzielnicę. Spłonął budynek konsystorza i mieszkanie biskupa Burschego przy ul. Wierzbowej.
…Dnia 16 września ostrzeliwanie miasta nie było zbyt intensywne. Przywykli do tego staliśmy przed wejściem do piwnicy. Nagle na naszych oczach pocisk ugodził w krzyż na szczycie naszego kościoła Świętej Trójcy. Krzyż był obity pozłacana blacha, ale wewnątrz drewniany. Suche drzewo błyskawicznie się zajęło. Ogień szybko objął latarnie na kopule i schodził w dół. Konstrukcja kopuły była również drewniana, ogień miał więc wiele do pożarcia,. Ratunku nie było żadnego. Straż ogniowa nie istniała. Staliśmy bezsilni na dziedzińcu kościelnym, patrząc na dymy ścielące się ze szczelin kopuły. Tu i tam bryzgały płomienie. W milczeniu i z bólem oglądaliśmy to smutne widowisko. Stal;i wśród nas Ks. Loth i Ks. Rűger. Wtedy Ks. Henryk Wegner, który był miedzy nami powiedział: „Chodźmy uprzątnąć sco się da z ołtarza”. Poszedłem z nim. W kościele było pełno gryzącego dymu i słychać było trzask płonącego drzewa. Zabraliśmy z ołtarza krzyż, naczynia komunijne, Biblię Radziwiłłowską, świeczniki, nakrycia ołtarzowe i przenieśliśmy na plebanię. Dwa razy obracaliśmy tam i z powrotem. Więcej nie mogliśmy zrobić. Po dłuższym czasie kopuła załamała się do wnętrza. Prysły piękne witraże. Ogień strzelił w górę, dymy rozniosły się szeroko. Paliło się wnętrze kościoła – ławki, filary, chóry, organy. Zapadł zmierzch. Pogodna noc przyniosła kolejne widowisko. Było cicho. Kościół jeszcze płonął. Budynek czynił wrażenie rozżarzonego garnka, ział czerwonym ogniem, nad nim kołysała się szeroko łuna. Powoli stygły nagie, wewnątrz odarte, wypalone mury – ruiny naszego kościoła…
…Wieczorem śpiewaliśmy pieśni kościelne: ‘pod Twa obronę”, „Wszystkie nasza…” Tego dnia Ks. Loth przeczytał słowa z Trenów Jeremiasza.